środa, 5 marca 2014

"Ludzie na walizkach. Nowe historie.", Szymon Hołownia - recenzja.


"Ludzie na walizkach. Nowe historie.", Szymon Hołownia

Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2011
      "Ludzie na walizkach dodają otuchy. Pokazują, że człowiek nigdy nie jest zw swym bólem sam, że cierpienie nie musi przybijać do ziemi, że człowiek to jedyna istota na tym świecie, która nieszczęście umie przerobić na czystej próby dobro.". Tak napisano we wstępie tej książki. Owszem, można te wszystkie opowieści odebrać w ten sposób, ale mnie jednak większość tych opowieści "przygniotła". O ile poprzednia część tej książki faktycznie stanowiła dla mnie w jakimś stopniu pozytywne przesłanie, o tyle w nowych opowieściach już tego nie dostrzegam. Sam fakt, że dwie osoby, z którymi Szymon rozmawiał przy okazji poprzedniej części książki nie dożyły publikacji kolejnej części, już jest przygnębiający.
     W rozmowie z Panią Agnieszką Kowalską pt "Wczoraj do niego dzwoniłam", uderza mnie, że Pani Agnieszka cały czas czuje obecność swojego zmarłego męża. Można nawet odnieść wrażenie, że czuje Jego obecność bardziej niż za życia.
     W sporej części tych wywiadów, śmierć staje się niemal namacalna, jakby stała obok i dziwiła się, że nikt nie pyta jej o zdanie. Dwóch bohaterów wypowiadało się we wcześniejszej części tej publikacji. Wtedy mieli jeszcze odrobinę wiary i nadziei, że wyjdą z chorób, które ich dotknęły, ale tak się nie stało. Teraz wypowiadają się osoby najbliższe.
     Na kartkach tej książki stykamy się z nagłymi przypadkami śmierci wynikłymi z wypadków samochodowych i lotniczych, powolną utratą wzroku spowodowaną chorobą genetyczną, przypadkiem molestowania własnych dzieci przez ojca, samobójstwem nastoletniej córki (chorej na depresję, której nikt nie dał rady uratować), z chorobą alkoholową i wieloma innymi ciężkimi przypadkami, które dotykają ludzi każdego dnia.
     Każda z wypowiadających się tutaj osób, stara się sobie jakoś poradzić z ogromem emocji i cierpienia. Czytając kolejne opowieści, odniosłem jednak wrażenie, że walka ze skutkami tych tragedii, trwa w tych ludziach przez cały czas. To są rany, które nigdy się nie goją, czasami jedynie zabliźniają.
     Bo czy człowiek, którego nastoletnia córka w nyniku głębokiej depresji, popełniła samobójstwo tuż po maturze, jest w stanie żyć po czymś takim normalnie ?
     Czy ktoś z chorobą alkoholową, skazany na ostracyzm społeczny, świadomy popełnionych błędów i poniesionych strat, może żyć normalnie ?
     Czy człowiek w wieku lat ok. 33, który z powodu choroby genetycznej systematycznie traci wzrok i nikt ani nic nie jest w stanie mu pomóc, może żyć dalej, jak gdyby nigdy nic się nie stało ?
     Polecam tą książkę. Każda z tych opowieści zmusza do refleksji i przemyśleń, ale warto poświęcić chwilę czasu w tym zaganianym świecie i uzmysłowić sobie pewne rzeczy. Dla każdego będzie to coś innego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz